PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137}
6,9 130 860
ocen
6,9 10 1 130860
5,7 18
ocen krytyków
Ogniem i mieczem
powrót do forum filmu Ogniem i mieczem

"Film Jerzego Hoffmana "Ogniem i Mieczem" narobił dużo negatywnego szumu wokół wizerunku
husarii. Reżyser - zupełnie swobodnie podchodząc do faktów historycznych - pokazuje tam
husarie wjeżdżającą w błoto, czyniąc z niej głównego sprawcę porażki wojsk polskich pod
Żółtymi Wodami. Nieudolność naszej husarii jest w tej scenie naprawdę żenująca.

Niestety film ten ma olbrzymi wpływ na postrzeganie tej znakomitej jazdy w społeczeństwie. Nie
raz i nie dwa musiałem tłumaczyć, że to co Jerzy Hoffman zaprezentował w swoim filmie nie ma z
prawdą historyczną nic wspólnego. Że to tylko pomysł jego (i scenarzysty) na przedstawienie w 3
minuty bitwy, która trwała prawie 3 tygodnie. Pomysł chybiony, bo ukrywający faktyczne
przyczyny porażki. Pomysł chybiony, bo stawiający husarię w całkowicie fałszywym świetle.
Poniższy, krótki opis bitwy pod Żółtymi Wodami ma za zadanie przedstawić prawdziwy obraz
tego co się faktycznie wydarzyło w tych dniach na dalekiej i pogrążającej się w wojnie domowej
Ukrainie.

Po zebraniu wojsk zaporoskich i przybyciu posiłków tatarskich, w końcu kwietnia 1648 rusza
Chmielnicki z Siczy (prawdopodobna data wyruszenia Chmielnickiego z Siczy to 22 kwietnia).
Prowadzi on ze sobą ok. 8 000 żołnierzy (licząc w to ok.3000-4 000 Tatarów). W tym czasie (21
kwietnia) wojska polskie ruszają przeciw Chmielnickiemu. Polska armia została podzielona na 3
ugrupowania:
1. Grupa hetmana Mikołaja Potockiego w sile ok. 5000 ludzi pozostaje z tyłu. Ma ona na celu
gromadzenie mobilizowanych wojsk (w tym wojsk prywatnych, do właścicieli których zwraca się
hetman z prośbą o stawienie się z ich armiami u jego boku).

2. Druga armia, to 3 tysięczna zgrupowanie pod dowództwem hetmańskiego syna -Stefana
Potockiego. Młody Potocki (24 lata) rusza przeciwko Chmielnickiemu, prowadząc ze sobą: 11
chorągwi kawalerii (o łącznej liczbie 1150 żołnierzy), 2 chorągwie dragonów (200 żołnierzy),
jedną kompanię piechoty tzw. cudzoziemskiego autoramentu (140 ludzi) oraz 1500 rejestrowych
Kozaków. To właśnie zgrupowanie będzie walczyć pod Żółtymi Wodami.

W tym miejscu należy podkreślić jedną dla nas zasadniczą rzecz. W całej armii polskiej, która już
za kilka dni będzie walczyć pod Żółtymi Wodami, jest tylko 1 chorągiew husarii (czyli ok. 120-150
ludzi). Jest więc to zaledwie najwyżej 5% składu armii młodego Potockiego. Jak będziemy mogli
przeczytać w dalszej części, husaria ta spisywała się znakomicie.

3. Trzecie zgrupowanie, to 4000 oddział Kozaków rejestrowych, którzy również wyruszyli przeciw
Chmielnickiemu. W ugrupowaniu tym był także niewielki oddział zaciężnych dragonów
niemieckich. W przeciwieństwie jednak do grupy Stefana Potockiego (która poruszała się
lądem), Kozacy rejestrowi płynęli Dnieprem do ustalonego miejsca spotkania (Kamienny Zaton).
Grupą tą faktycznie dowodził pułkownik czehryński -Stanisław (Michał?)Krzyczewski - kum
Chmielnickiego i pomocnik w jego ucieczce na Sicz w 1647 roku.

W tym miejscu może warto by choć w kilku słowach wyjaśnić, kim byli owi Kozacy rejestrowi,
którzy stanowili ponad 3 całości armii polskiej wysłanej przeciw Chmielnickiemu. Mianem
Kozaków rejestrowych, określa się Kozaków będących w służbie i na żołdzie Rzeczypospolitej.
Była to grupa podlegająca jedynie zwierzchności własnych dowódców i hetmanów polskich
(oczywiście najwyższym zwierzchnikiem był król polski). Była więc to grupa zawodowych
żołnierzy, wolnych osobiście i niezależnych od lokalnej szlachty polsko-ruskiej. Mimo, że żołd
jaki im przysługiwał nie był wysoki, to jednak służba dla Rzeczypospolitej wiązała się z
podstawowym przywilejem jakim była wolność osobista. Pozostali Kozacy byli nominalnie tylko
chłopami (od 1638r.). Dlatego w szeregi Kozaków rejestrowych "pchano się drzwiami i oknami",
a walka o podniesienie rejestru kozackiego była w czasie powstania Chmielnickiego (a
właściwie od chwili ustanowienia rejestru kilkadziesiąt lat wcześniej) jednym z głównych
postulatów ogółu Kozaków. Przydatność militarna Kozaków (nie tylko rejestrowych) była duża,
szczególnie na terenach Ukrainy. Byli oni znakomitą piechotą, zaznajomioną doskonale z
terenem, byli bitni i odważni (nie bez kozery w języku polskim istnieje do dzisiaj określenie
"kozak" przydawane ludziom cechującym się szczególną brawurą, może czasem z odrobiną
szaleństwa). Co więcej Kozacy doskonale radzili sobie na morzu. Ich łupieżcze wyprawy na
tureckie wybrzeże Morza Czarnego były z jednej strony powodem ich rosnącej sławy, z drugiej
jednak strony były one przyczyną napięć w stosunkach polsko-tureckich (zakaz podejmowania
takich wypraw jaki narzuciła Rzeczpospolita Kozakom w latach poprzedzających powstanie
Chmielnickiego, był kolejnym powodem ich niezadowolenia). Kozacy byli używani głównie do
walk z Tatarami. Jako, że doskonale znali teren i byli osobiście zainteresowani w ich zwalczaniu
(wielu Kozaków traciło rodziny w czasie najazdów tatarskich), w funkcji tej spisywali się
znakomicie. Kozacy wspomagali także armie polską w szeregu innych działaniach, chociażby w
walkach z państwem Moskiewskim czy przeciw Turkom (a nawet istniał plan ich wykorzystania
na Bałtyku, gdzie flota czajek kozackich miała zwalczać flotę szwedzką). Byli oni o tyle cenni, że
Polacy dysponując znakomitą kawalerią, potrzebowali odpowiednio licznej i dobrej piechoty,
która wspomagałaby ich akcje. Niestety dla dawnej Rzeczypospolitej, ta znakomita piechota
skrzyżowała oręż z wojskiem polskim, z którym jeszcze nie tak dawno ramię w ramie odpierała
ataki wrogów wspólnej ojczyzny.


Przejdźmy jednak do wydarzeń poprzedzających bitwę pod Żółtymi Wodami. Podział armii
polskiej stał się pierwszym i podstawowym powodem klęski Polaków. Grupa Stefana Potockiego,
mimo że utrzymywała bardzo szybkie tempo marszu (200 km w tydzień), straciła już wkrótce
kontakt z grupą poruszających się Dnieprem. W tym czasie grupa Krzyczewskiego dopłynęła do
Kamiennego Zatonu i zatrzymała się. Doszło wtedy do niewyjaśnionego do dzisiaj wydarzenia.
Podobno Krzyczewski miał oddalić się od dowodzonego oddziału i wyruszyć (w kilkaset ludzi)
przeciw ufortyfikowanej Tomakówce Chmielnickiego. Odległość do Tomakówki wynosiła ok.
130km. Byłoby to więc naprawdę dziwne, gdyby dowódca wyprawy opuszczał swe wojska w
takiej sytuacji i oddalał się na taką odległość aby zdobyć małą forteczkę, która nie miała w tym
momencie większego znaczenia. Byłoby to tym bardziej dziwne, że nie napotkał po drodze
żadnych wojsk Chmielnickiego, które przecież operowały w tym rejonie. Podejrzewa się jednak,
że jeśli w ogóle doszło do faktu oddalenia się Krzyczewskiego, to miał on na celu spotkanie z
Chmielnickim, którego przecież Krzyczewski nie tak dawno uwolnił. Jakkolwiek nie wyglądałaby
sprawa wycieczki Krzyczewskiego, to 29 kwietnia 1648 wojska Chmielnickiego i Stefana
Potockiego weszły ze sobą w kontakt bojowy. Miało to miejsce nad niewielką rzeczką Żółte
Wody, w odległości 60km od Kamiennego Zatonu. Młody Potocki w obliczu przeważających sił
nieprzyjaciela (przypomnijmy że S.Potocki miał 3000 przeciw 8000) okopał się w warownym
obozie i wysłał wiadomość do ojca z opisem sytuacji. Od tego momentu zaczyna się trwająca do
16 Maja walka z przeważającym nieprzyjacielem, którego siły - jak to za chwilę zobaczymy -
bardzo szybko rosły. Hetman Potocki po otrzymaniu wiadomości (3Maja) od syna rusza ze swoja
armią na pomoc. Dzieląca ich jednak odległość, która spowodowała znaczne opóźnienie w
dostarczeniu wiadomości, była także powodem tego, że hetman nie zdążył z pomocą na czas.
Chmielnicki po dotarciu do Żółtych Wód, pozostawił większość wojska do walki z Potockim, z
resztą zaś wybrał się do grupy Krzyczewskiego -pod Kamienny Zaton. Tam doszło do pierwszej
zdrady Kozaków rejestrowych (prawdopodobna data tego wydarzenia to 4 maj). Po krótkich
układach przeszli oni na stronę Chmielnickiego, mordując przy tym wszystkich przeciwników -
nielicznych zresztą - tego aktu (w tym znanego z "Ogniem i Mieczem" Barabasza). Wybito także
oddział niemieckiej dragoni, który nie chcąc plamić się zdradą, do końca pozostał wierny
Rzeczypospolitej. Teraz siły Chmielnickiego wzrosły o prawie 4000 zdeterminowanych żołnierzy.
Zdeterminowanych, bo zdrada jakiej się dopuścili nie dawała im szansy na przyszłą ugodę z
Rzeczpospolitą, paliła za nimi mosty. Chmielnicki wraca więc z tą nową armią pod Żółte Wody.
Przykład podziałał. Po przybyciu Chmielnickiego pod Żółte Wody (dokładnie rzecz biorąc
następnego dnia), także Kozacy rejestrowi ze zgrupowania Stefana Potockiego przechodzą na
stronę Chmielnickiego, wzmacniając jego siły o kolejne 1500 żołnierzy. Chmielnicki dysponował
więc w tej chwili ok.15 000 podkomendnych (oprócz 5500 Kozaków rejestrowych którzy dołączyli
do jego 8000 armii, także okoliczni mieszkańcy - Kozacy i chłopi - garnęli się pod sztandary
powstańców). Potockiemu pozostało niecałe 1500 żołnierzy, z których jeszcze (ale to już w
ostatniej fazie bitwy) zrejterowało 200 dragonów (pochodzili oni z miejscowego chłopstwa). W
tym momencie sytuacja S.Potockiego staje się fatalna. Mając przeciw sobie ponad 10-krotną
przewagę liczebną, mógł liczyć tylko na odsiecz ojca. 13 maja, po wielu dniach bohaterskiej
obrony, w trakcie której odpierano potężne szturmy wojsk Chmielnickiego, próbuje grać na
zwłokę i negocjować warunki wyjścia armii. Chmielnicki wykorzystuje moment i jako warunek
wolnego wyjścia stawia oddanie całej artylerii w ręce Kozaków. Nie jest pewne, czy warunek ten
został spełniony, ale wkrótce negocjacje kończą się fiaskiem, gdy Chmielnicki uwięził posłów i
zrywa rokowania. 15 maja ma miejsce ostatni szturm na obóz wojsk polskich. Polacy i tym razem
wytrzymują atak, ale są już u kresu sił. Podejmują więc desperacką akcję. Późnym wieczorem,
korzystając z osłony ciemności dokonują próby przebicia się przez ogrom wojsk Chmielnickiego.
Próby udanej! Wyrywają się z oblężenia i pod osłoną taboru szybkim marszem ruszają w stronę
Kryłowa - niewielkiego acz ufortyfikowanego miasteczka. Sukces był jednak krótkotrwały.
Następnego dnia ,16 maja , orda tatarska dopędza Polaków w marszu (niedaleko Kniażnych
Bajraków) i rzuca się na polski tabor. Polacy będąc już na skraju wyczerpania fizycznego i
psychicznego są w stanie odeprzeć jeszcze pierwszy atak. Kolejny jednak rozrywa polski tabor i
doprowadza do pogromu wojsk. Ginie między innymi Stefan Potocki (od poniesionych ran - 3 dni
później) oraz praktycznie cała armia polska. W tym czasie Mikołaj Potocki na wieść o zdradzie
zgrupowania Krzyczewskiego (o której dowiaduje się 12 maja) wstrzymuje marsz odsieczowy.
Był wtedy w odległości 100km od syna.

Wnioski: Jak z tego opisu widać do przyczyn klęski wojsk polskich pod Żółtym Wodami należy
przede wszystkim zaliczyć błąd dowództwa polskiego i podział armii na 3 oddzielne
zgrupowania. Podział ten ułatwił z kolei zdradę Kozaków rejestrowych i przejście ich na stronę
powstańców. Oba te czynniki zadecydowały o klęsce wojsk S.Potockiego. Mimo, że wojska
polskie przez szereg dni z olbrzymim bohaterstwem odpierały kolejne ataki 10-krotnie silniejszej
i zdeterminowanej armii kozacko-tatarskiej, mimo wspaniałej postawy żołnierza polskiego,
którego stać było nawet na wściekły atak i wyrwanie się z okrążenia w dniu 15 maja, armia
polska pada po 18 dniach obrony. Husaria w tym czasie walczy wspaniale. Nie tylko, że nie
miało tam miejsca żadne pokazane w filmie Hoffmana wydarzenie, ale husaria staje się kośćcem
polskiej aktywnej obrony a jej szarże niejednokrotnie ratują sytuację.

Jerzy Hoffman w swoim filmie stanął przed niełatwym zadaniem przedstawienia tej bitwy w kilku
minutach. Zadanie niełatwe, ale to nie znaczy że musiał się odwoływać do tak fałszywej wizji tej
bitwy. Co więcej, w jego ujęciu widać wpływ "politycznej poprawności". Nie wspomina się o
podstawowym powodzie klęski, czyli zdradzie Kozaków rejestrowych. Jakkolwiek by nie było,
zrzucanie winy za klęskę na "bogu ducha winną" husarię jest bardzo krzywdzące nie tylko dla
niej ale także dla całej armii polskiej walczącej pod Żółtymi Wodami."

ocenił(a) film na 4
guru999guru

Niestety ten film to ujma dla naszej historii oraz książki.

ocenił(a) film na 10
guru999guru

Akurat Hoffman ekranizował książkę a nie robił filmu o bitwie pod Żółtymi Wodami, wi3c trzymał się opisu Sienkiewicza

ocenił(a) film na 10
sarmackipolak

To nie jest film dokumentalny. To, że scena z filmu nie zgadza się z faktami nie ma tu nic do rzeczy. Miało robic wrażenie i robi. Przynajmniej na mnie. za każdym razem jak oglądam, kiedy nasza jazda topi sie w błocie mam łzy w oczach. Taki ,,Braveheart" ma mnóstwo fikcyjnych wątków, albo zupełnie zmienione fakty historyczne. I nikt się nie czepia. Owszem można było to nakręcić inaczej. Ale to wizja reżysera, nie miał na tyle czasu lub pieniędzy. Albo po prostu tak sobie wymyślił bo tak chciał. Jak się juz czepiać to moze wszystkiego? Tego, ze Bohun to nie Jurko tylko Iwan powinien być, a Skrzetuski to nie Jan, tylko Mikołaj itd. Możnaby wymieniać w nieskończoność.

ocenił(a) film na 10
ignis_2

No zgadza się, ale koledzy piszący wyżej tego nie rozumieją. Powstanie Chmielnickiego jest tylko tłem do pokazania przygód, miłości, żądzy władzy heroicznych czynów, dramatu wojny domowej i podniesienia narodu na duchu(stąd mowa o pokrzepieniu serc) a nie chodzi tutaj o ukazanie wszystkich szczegółów bitew co do dnia i godziny.... Zresztą bitwa pod Żółtymi Wodami w filmie a przede wszystkim książce nie jest wcale tak zakłamana jak opisano powyżej,gdyż faktem jest ,że bitwa została przegrana przez Polaków, kozacy zdobyli szaniec a w przededniu starcia padał deszcz. W dzisiejszym czasie nie można odtworzyć bitwy z XVII w ze szczegółami bo i wiedzy takiej nie mamy. Co zaś do husarii to przed klęską widzimy jak dzielnie odparła ona pierwszy szturm i jak kozacy uciekali aż gubili hajdawery;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones