Okazuje się, że za granicą film się podoba bardziej niż propagandówki w rodzaju antypolskich 1612 i Tarasa Bulby. Widać, ze mają tam swój rozum i nie łykają taniej propagandy jak lemingi. Duża w tym zasługa Hoffmana, który załagodził trochę antyukraińską wymowę dzieła literackiego, wyważając rację obu stron, dzięki czemu widz może żywić sympatię zarówno do Chmielnickiego i Kozaków, jak i do Skrzetuskiego i Polaków. To też duże osiągnięcie bo większość krajów na świecie preferuje w takich filmach tanią propagandę i podział na dobrych i złych co widąć choziażby w Elżbiecie - Złoty Wiek, Patriocie, Szeregowcu Ryanie, Tarasie Bulba, 1612 itd. :) Świadczy to o jakiejś dojrzałości. Mam nadzieję, że w nowym filmie Hoffmana o 1920, nie będzie inaczej.
Ogniem i Mieczem arcydziełem może i nie są, ale film ogląda się wcale przyjemnie, ma świetną muzykę i... wiele niedociągnięć, ale środki były ograniczone więc nie ma się co dziwić.