PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10015932}
6,0 4 600
ocen
6,0 10 1 4600
4,4 10
ocen krytyków
Back to Black. Historia Amy Winehouse
powrót do forum filmu Back to Black. Historia Amy Winehouse

Klub 27 liczy obecnie pięćdziesięciu trzy nazwiska. Lista zaczyna się w 1892 roku i aż szesnaście osób z niej zginęło w wyniku samobójstwa lub przedawkowania narkotyków, lub alkoholu. Mimo tego, że samo bezrefleksyjne wierzenie, że Klub 27 istnieje, to teoria spiskowa, to jednak może ona zwracać uwagę na to, że talent, wrażliwość artystyczna ma swoją mroczną stronę jakiegoś ciężaru, który nie każdy jest w stanie udźwignąć. Absolutnie nie romantyzuję chlania i ćpania, zarówno alkohol, jak i narkotyki, to depresanty i trucizna, która trafiając na podatny grunt, no cóż, zmiata z planszy. Może jednak przy okazji historii młodych i sławnych, których losy śledziły miliony, mamy szansę zrozumieć trochę bardziej, trochę lepiej schemat uzależnień i jego przyczyny? Jakie czynniki doprowadzają do tego, że ci młodzi zdolni, nie są w stanie wytrzymać rzeczywistości i wolą przestać być?
Można byłoby się nawet pokusić o film, o którejś z tych osób, o jej talencie, demonach, trudnościach i tej wrażliwości, która tak wyróżnia artystów. Można byłoby to zrobić, na przykład pokazując historię Amy Winehouse, która dołączyła do Klubu 27 w lipcu 2011 roku w wyniku zatrucia alkoholowego po długim okresie trzeźwości. Wiemy, że traumatycznie odbił się na niej rozwód rodziców. Wiemy, że ojciec odszedł od rodziny, a później wykorzystywał córkę, by na jej twórczości zarabiać. Aż się prosi, by pokazać tragedię dziewczyny, której w życiu było ciężko na długo przed tym, jak zaczęli za nią biegać prowokujący ją paparazzi.
Po co? – mam wrażenie, że reżyserka Back to black. Historii Amy Winehouse, Sam Taylor- Johnson naprawdę zadała sobie to pytanie, dodając: nie lepiej nie zrobić film o zbuntowanej dziewczynie, która ładnie śpiewa i się nieszczęśliwie zakochuje?

I tak poznajemy Amy jako urocze, choć niestroniące od jednonocnych przygód z mężczyznami dziewczę. Jest tam jakiś fragment o tym, że rodzice się rozwiedli, że mama jest w nie najlepszej kondycji, ale ogólnie tata, babcia, Amy i jakaś dalsza część rodziny śpiewają Fly me to the moon i oglądają stare zdjęcia, szczęśliwa rodzinka. Powoli, kariera Amy nabiera rozpędu, nasza bohaterka jest coraz bardziej pewna siebie, w końcu powoli spełniają się jej marzenia. Potem zaczyna wrzeszczeć na pracowników wytwórni, która wydaje jej płyty i wychodzi ze spotkania, żeby się upić, a jej ojciec kwituje to stwierdzeniem he he cała Amy.
Teraz, według twórców filmu, następuje najważniejsze w życiu Amy wydarzenie, bo poznaje ona w barze swojego przyszłego męża Blake’a. I oczywiście, ich związek miał ogromny wpływ na jej życie, jednak jak do baru wchodzi spocony, nieświeży typ, który jest hazardzistą, to ja chcę wiedzieć, dlaczego ona się nim zainteresowała, a nie że to zrobiła, bo to już wiem. Przyznaję, że nie jestem pewna dalszej kolejności wydarzeń w filmie, bo też, jak wynika z dokumentu o Amy (Amy Asif Kapadia, 2015), film potraktował faktyczną chronologię jedynie jako sugestię. Więc im lepiej zawodowo idzie Amy, tym gorzej jej idzie w związku z Blakiem, który w końcu ją porzuca. Jak sama przyznaje Amy, w jej życiu musi się coś dziać, by mogła pisać i komponować. Słuchając jej piosenek, wiemy, że nie były to szczęśliwe wydarzenia. W końcu Amy podbija Amerykę, a wiedziony pobudkami materialistycznymi Blake do niej wraca. Long story short: biorą w tajemnicy ślub, biorą narkotyki i już mniej w tajemnicy się kłócą, choć tutaj znowu nie ma podanej ani jednej przyczyny. Jest jedna scena, kiedy Amy wybiega w nocy z hotelu, a Blake jej szuka, ale o co poszło? Czy to ważne, kiedy dziewczyna pijana lub naćpana płacze na krawężniku, a jej bohaterski mąż jej szuka? Koniec końców Blake zostaje aresztowany i skazany na karę wiezienia, podczas której jest najgorszym typem człowieka, który od miesiąca nie pije i czuje się lepszy od innych i mówi jej, że ich relacja to współuzależnienie i on nie chce już z nią być. Aż chce się powiedzieć: dobry chłopak był i mało pił!

Pomiędzy tymi wydarzeniami Amy pisze piosenki i śpiewa, wszak przeżyła tyle, że może te nieszczęścia ulokować w muzyce. Można byłoby też pokazać jakoś ciekawie ten proces twórczy, skoro wypływa on z niej samej i z jej doświadczeń. Zdecydowano się jednak tu na taki zabieg, że w życiu Amy dzieje się coś złego, a w następnej cenie jest piosenka i ona ją śpiewa. Zrobiono film o dziewczynie, która jest dla wszystkich utrapieniem, jak zbuntowana nastolatka, no ale ładnie śpiewa. Nie zrobiono natomiast filmu o kobiecie, której tragiczna końcówka życia z czegoś przecież wynikała. To nie jest tak, że ktoś chce zniszczyć sobie życie uzależnieniem, czy przemocowym związkiem. Bez żadnego usprawiedliwiania, raczej w celu wytłumaczenia, to jest zawsze konsekwencja czegoś, z czym sobie ktoś kiedyś emocjonalnie nie poradził. Jeśli więc ktoś już chce zrobić film o pijanej i agresywnej Amy Winehouse, to sprawiedliwym byłoby pokazanie możliwych przyczyn jej uzależnienia. Jest w tym filmie taka scena, potwierdzona zresztą we wspomnianym przeze mnie dokumencie, kiedy po dość ostrej popijawie, Amy uderza się w głowę i jej manager (Nick Shymansky, grany przez Sama Buchanana) próbuje ją przekonać, by udała się na odwyk. Jej ojciec mówi wtedy, że przecież nie trzeba (and if my daddy thinks I’m fine), a ona przytula się do niego niczym dziecko. No, jeśli ktoś marnuje potencjał takiego symbolicznego zachowania, to ja nie mam pytań. NIKT w tym filmie nie zadaje sobie pytania, dlaczego Winehouse albo traktuje mężczyzn przedmiotowo, albo się od nich uzależnia. Dlaczego pozwalała ojcu ingerować w swoje życie? Chociaż ten wątek jest w ogóle pominięty, to tak jakbyśmy robili film o ofierze kradzieży, nie pokazując postaci złodzieja.
Trudno mi nawet ocenić, czy Marisa Abela dobrze zagrała Amy, czy nie – pewnie, jak na materiał, który miała do zagrania, to najlepiej, jak umiała.

Amy przed śmiercią powiedziała: it’s so boring without drugs. Kolejny zmarnowany punkt zaczepienia. Dlaczego tak młoda osoba nie umiała znieść zwykłej codzienności? Nie wciągnęła jej sława, bo już mając 13 lat, Amy marzyła o tym, żeby mieszkać samej i jarać jointy. Aż się prosi, by zapytać DLACZEGO? Z filmu się tego nie dowiecie. W filmie podejrzycie życie ładnie śpiewającej dziewczyny, która ma problemy sercowe i leczy je alkoholem. Okropne, a wręcz bezczelne zagranie, szczególnie w kontekście podsumowania filmu, tego, że Amy chce być zapamiętana poprzez to, jakim była człowiekiem i jaką muzykę robiła. I była kimś więcej niż nieszczęśliwie zakochaną pijaczką, jak przedstawia ją ten film. W ogóle kończąca scena, to już jest żywcem wyjęta z telenoweli. Naprawdę, Amy mogła jeszcze odlecieć w stronę nieba na chmurce w otoczeniu białych gołębi. A jakby tego było mało, to pierwsza połowa filmu jest po prostu nudna. Trochę dynamiczniej jest, odkąd słyszymy Black to black, mniej więcej od połowy. Niestety, opowieść o jednym z najbardziej charakterystycznych głosów kobiecych włożono w jakiś pastelowy świat nieszczęśliwej miłości. Na podstawie tragicznej historii zrobiono płytki film, który mógłby puszczać Hallmark.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones